Słów kilka o „Hate to love you”. Czyli moja opinia o książce
Kennedy Clarke właśnie zaczyna swoją naukę w college’u, a
wraz z nią zaczyna swoje nowe życie. Ma być ono wolne od problemów, spokojne i
zwyczajne. Jedyne, o czym marzy Kennedy to wtopić się w tłum studentów, nie
wychylać się i skończyć szkołę w spokoju. Zostawić za sobą swoją przeszłość i
zapomnieć o tych, którzy ją krzywdzili. W tym celu opracowała trzy zasady,
które jeśli tylko będzie się ich trzymać sprawią, że przebrnie przez college
niezauważona.
Zasada pierwsza ŻADNYCH GORĄCYCH FACETÓW, zasada druga
ŻADNYCH DRAMATÓW, zasada trzecia ŻADNEGO WRACANIA DO PRZESZŁOŚCI.
Kennedy nie miała do tej pory lekkiego życia w liceum
spotkało ją wiele nieprzyjemności ze strony zazdrosnych „przyjaciółek” i osoby,
którą kochała. Została wykorzystana i poniżona, przez wszystkich. Dlatego
college jest dla niej obietnicą nowej przyszłości. Wszystko by się udało gdyby
na jej drodze nie staną przystojny Shay Coleman. Kapitan i główny rozgrywający
drużyny futbolowej. Większość dziewczyn, na uczelni, zrobiłaby wszystko, żeby
tylko na nie spojrzał. Jednak Shay zauważa tylko Kennedy. W ten sposób pierwsza
z trzech zasad legła w gruzach.
Kennedy to postać bardzo ciekawa. Jest zmienna, posiada
wiele twarzy i w zależności od tego, z kim aktualnie przebywa pokazuje się z
różnych stron. Potrafi być zadziorną i waleczną kobietą, która nie boi się powiedzieć,
co myśli. Z drugiej strony jest przeszłość naznaczyła i pod przykrywką tej
pewności siebie maskuje strach przed tym, że ktoś znowu ją skrzywdzi.
Shay- złote dziecko, chłopak z najwyższej półki, o którym
marzy każda dziewczyna. Jest duszą towarzystwa, zawsze miły i otwarty dla
ludzi, daje im do zrozumienia, że się dla niego liczą. Jest duszą towarzystwa,
jednak czy na pewno jego życie jest takie idealne? Może pod przykrywką pewnego
siebie chłopaka kryje swoje prawdziwe oblicze, którego nie zna nikt?
Są jeszcze postaci drugo planowe, o których po prostu trzeba
wspomnieć, bo każda wprowadza do historii tej pary coś nowego. Bohaterowie
tworzeni przez Tijan nie są „płascy”. Są dopracowani i stworzeni po coś, każdy
wnosi swój kawałek do książki, która wiele by straciła bez chociażby jednej z
tych postaci. Moje serce skradł przyjaciel Shay’a- Linde. Typowy śmieszek i
przyjaciel z sąsiedztwa, którego nie da się nie polubić.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że historia, jakich
wiele, sztampowa i wieje nudą, jednak nie, gdy autorką jest tajemnicza Tijan.
Jej książki, mimo, że powielają utarty schemat szarej myszki i gwiazdy szkoły
pokazują tą relacje w inny sposób. Bohaterowie nie są tym, za kogo ich mamy na
początku. Nasza ocena na ich temat zmienia się wraz z kolejnymi faktami z ich
życia, które poznajemy. Autorka nie boi się poruszać w sowich książkach
tematów, które często są dla społeczeństwa tematem tabu. W „Hate to love you”
bohaterowie przeżyją wiele, a my wraz z nimi.
Jedynym zastrzeżeniem, jakie mogę wskazać, co do tej jak i
innych książek tej autorki to panujący w nich chaos. Tijan ma bardzo
specyficzny styl budowania wydarzeń dziejących się w jej książkach, które
często stają się dość chaotyczne. Jedni ten styl pokochają przez dynamikę,
którą za sobą niesie inni znienawidzą. Ja go uwielbiam, w książce dużo się
dzieje, akcja pędzi jak szalona i nie jest nudno. Strony podczas czytania
znikają momentalnie. „Hate to love you” oceniłabym na 7, 5 w skali 10-cio
stopniowej. Zdecydowanie polecam ją
przeczytać.
Czytaliście coś tej autorki, a może macie w planach jej
książki? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
Teraz jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Wspólnie z
dziewczynami postanowiłyśmy trochę nagiąć zasady i oprócz prowadzenia zadania i
pisania codziennie o naszych spostrzeżeniach podczas epidemii, wstawiać czasem
dodatkowe wpisy o innej tematyce. Tak, żeby nie oszaleć od tego koronawirusa.
Miłego dnia i zapraszam na kolejne codzienne wpisy :D
Aleksandra
Uwielbiam takie historie, zachęciłaś mnie :D
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy, daj znać jak przeczytasz 😃
UsuńCzytam jej serię Fallen Crest i bardzo ją lubię. Pozwól mi zostać rozdziera serce. Najmniej chyba polecam Antybrata - słaby był.
OdpowiedzUsuńOd Antybrata zaczęłam i faktycznie czytało się dobrze tak jak wszystkie jej książki, ale faktycznie jest najsłabszą jej książką. Fallen Crest kocham, a Pozwól mi zostać trzeba czytać z chusteczkami obowiązkowo :D
UsuńZdecydowanie nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńKażdy lubi coś innego, w pełni rozumiem :D
UsuńZapisuję sobie, może w czasie świąt po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam :D
UsuńNie czytałam, a obecny czas sprzyja nadrabianiu książkowych zaległości, więc może się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńNie planuję czytać książek tej autorki, bo nie sięgam po erotyki i romanse :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za obyczajówkami, więc nie sięgnę po tę autorkę. ;)
OdpowiedzUsuńHmmm, ten styl trochę mnie odstrasza, jak mam być szczera ;) Chociaż zobaczymy, książki tej autorki są jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuń