
Zaczyna się rekrutacja na
uczelnie, mnóstwo młodych ludzi zastanawia się nad tym, jaką ścieżkę w życiu
obrać. Dziwnie myśli mi się o tym, że jeszcze rok temu o tej porze
zastanawiałam się nad wyborem swojej drogi. Początkowo nie chciałam iść
nigdzie, później planem było pójście na roczny kurs grafiki komputerowej w
szkole policealnej. We wrześniu okazało się jednak, że kurs nie ruszy a ja
właściwie mam dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku akademickiego nie mam
uczelni. Wtedy zaczęło się szukanie i myślenie o studiach. Początkowo myślałam
o psychologii zaocznej i z taką myślą jechałam do Łodzi składać papiery.
Ostatecznie stanęło na dziennikarstwie.

To była krótka historia o tym jak
zostałam studentką dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Teraz trochę więcej
o samych studiach. Pierwszą można powiedzieć przeszkodą, jaką musiałam pokonać
była odległość. Studiuję w Łodzi mieszkam około 60 km dalej. Dojazdy autobusem
trwały czasami dwie godziny (takie tam szczęście, że akurat robią remont drogi.
Pamiętajcie światła wahadłowe są super, pod warunkiem, że trafia się na
zielone). Jazda własnym autem jest dużo wygodniejsza jednak jak ktoś jeździ
tylko po mniejszym mieście i nagle ma jeździć po dużo większym, w dodatku
takim, którego nie zna to trochę strachu jest. Jednak, jeśli stoicie właśnie
przed takim małym wyzwaniem, warto się odważyć, i nie rozważać odległości
uczelni od domu, jako jeden z głównych warunków wyboru uczelni. Najważniejsze,
żeby McDonald’s był blisko.

Przejdźmy jednak do samych
studiów. W trakcie technikum nie wiedziała, co chcę robić później w życiu. Za
dużo rzeczy mnie interesowało, za dużo pomysłów miałam. Co śmieszniejsze
dziennikarstwa nigdy nie miałam w planach. Jestem z tych, którzy na polskim w
szkole przeczytali może dwie lektury w całości (
Ferdydurke moją miłością), na koniec roku zawsze miałam 3 cudem 4
jak dobrze ponegocjowałam na koniec, ba nawet nie zdawałam rozszerzonego
polskiego na maturze. Dlaczego taki wybór? Stwierdziłam, że może to być bardzo
rozwijający kierunek, który dodatkowo jest bardzo szeroki, jeśli chodzi o
poruszane zagadnienia. Nie pomyliłam się, dziennikarstwo jest kierunkiem,
bardzo rozwijającym i zmieniającym spojrzenie na wiele tematów. I nawet, jeśli
w życiu wybiorę sobie lub trafi mi się inne zajęcie, to nie będą to zmarnowane
3 lata.
Dla mnie najciekawszymi zajęciami
i jednocześnie takimi, z których wyniosłam najwięcej były: sztuka pisania i
nauki o komunikowaniu. Oczywiście genialnym przeżyciem są też warsztaty w
radiu, czy w późniejszym czasie w telewizji. Ale to właśnie na sztuce pisania
robiłam najwięcej i najwięcej się nauczyłam. Ten blog powstał właśnie z
inicjatywy naszej pani wykładowcy właśnie ze sztuki pisania. Wszelkie
opowiadania, reportaż czy też bajka, która być może niedługo się tu pojawi
powstały również na te zajęcia. Jak, więc sama nazwa wskazuje na sztuce pisania
dużo się pisze. Zaskoczeni, co? No, my byliśmy, gdy przyszło do napisania
pierwszego opowiadania na podstawie Opowieści
Wigilijnej, która u mnie miała około 20 tys. znaków. Na sztuce pisania
również, dużo się czyta, różnych tekstów od Tokarczuk przez Przygody Mikołajka na o zgrozo poezji
kończąc. O zgrozo oczywiście było subiektywnym odczuciem, nigdy jej nie
lubiłam.

Warsztaty w radiu, czyli coś, na
co każdemu świecą się oczy, zwłaszcza, gdy idzie się tam pierwszy raz. Ciężej z
tym świeceniem oczu jest, gdy trzeba się przełamać i zacząć mówić do mikrofonu
wiedząc, że w prawdziwym programie radiowym nie ma cięć, i to, co powiemy
pójdzie w eter. Oczywiście my ćwiczyliśmy tylko nagrywając się, ale wciąż jest
to przeżycie, które zrozumie tylko ten, kto spróbuje.
Na pierwszym semestrze było też
oczywiście mnóstwo zajęć, które są, bo muszą. Wszelkie socjologie, psychologie
i filozofie, na szczęście mieliśmy w porządku wykładowców, którzy nie robili
problemów a wykłady z nimi były, delikatnie mówiąc wesołe. Także udało się
przez nie przebrnąć bez większych problemów.
W drugim semestrze niestety,
mieliśmy głównie zajęcia online. Załapaliśmy się tylko na jeden normalny zjazd.
Mówię tutaj niestety, ponieważ, zdecydowanie bardziej odpowiadała mi tradycyjna
forma zajęć. W drugim semestrze głównie pracowaliśmy na platformie oraz
spotykaliśmy się, na teamsach co dawało, chociaż namiastkę normalnych zajęć.
Mam nadzieję, że już nikt więcej nie będzie zamykać szkół i uczelni i od
października będziemy mogli wrócić do normalnego trybu.
Gdybym miała ponownie wybierać
kierunek, postawiłabym właśnie na dziennikarstwo ze świadomością tego, co
wybieram. Pamiętajcie, też, że jeśli nie wiecie, co robić warto wybrać jedną z
tych kilku opcji, które macie na próbę. Bo przecież, jeśli się nie spróbuje to
skąd będziemy wiedzieć czy w czymś jesteśmy dobrzy albo czy coś się nam podoba?
Z uczelnią ślubu nie bierzecie, więc jeśli okaże się, że to, co wydawało się
ciekawe wcale takie nie jest możecie zrezygnować w każdym momencie.
Jestem bardzo ciekawa, jakie
kierunki studiujecie lub jakie skończyliście? No i oczywiście jak wspominacie
swoje studia?
Ja już jako dziecko chciałam uczyć dzieci :D
OdpowiedzUsuńI tak oto jestem nauczycielką przedszkola.
Marzenia się spełniają...
Pozdrawiam i zapraszam ponownie do mnie :)
Ja byłam kiedyś w studiu radio (?) ze szkoła i chętni mogli wlasnie nagrac 'wiadomosc'. Bardzo fajne przezycie, ale nie skorzystalam, bo to bylo francuskojezyczne radio xD Powodzenia w studiach! Ja wlasnie jestem ta osoba ktora teraz sie stresuje rekrutacją xD
OdpowiedzUsuń